Czy właśnie przechodzę zawał?

Puk, puk. Kto tam? Zawał!

Jako że celem tego wpisu nie jest budowanie napięcia jak u Hitchcocka, ale raczej próba nakłonienia, zwłaszcza sportowców amatorów do badanie się, od razu informuję, że z moim sercem wszystko w porządku.

Ale od początku…

Po starcie w Iron Man 70.3 Gdynia, zafundowałem sobie roztrenowanie, które wyszło mi znakomicie. Kiedy po około miesiącu na pierwszym treningu, biegłem tempem powyżej 6:30 o moje tętno wcale wskazywało na spacerek. Bez zbędnego marudzenia i użalania się nad sobą wróciłem do regularnego biegania. Takich dorocznych roztrenowań mam już kilka za sobą, dlatego wiem, że wraca się do formy dość szybko.

Cel – Amber Półmaraton Gdańsk.

Dwa miesiące solidnego treningu i udało się przebiec ten dystans w średnim tempie 4:31. Ci, którzy mnie znają i wiedzą jaki ze mnie biegacz, wiedzą że musiałem się sporo namęczyć żeby zrobić taki wynik. Ujechałem się okrutnie, biegłem w przysłowiowego trupa (ale oczywiście kontrolowałem samopoczucie i tętno): średnie tętno 182, max 190 (moje tętno max to ok 200).

 

fot.Patrycja Pietrzak/Maratomania.pl

fot.Pawel Naskrent/maratomania.pl

Po biegu czułem się ok…na tyle na ile można czuć się ok po przebiegnięciu półmaratonu na maxa.

W poniedziałek wieczorem czułem dyskomfort przy głębokim wdechu lub pełnym wydechu. Wydawało mi się, że to od żołądka. We wtorek ów dyskomfort „przeniósł” się w okolice klatki piersiowej.

Czułem, że zawału to raczej nie mam, ale coś było inaczej. Takiego bólu nie należy lekceważyć, a więc umówiłem się na szybką wizytę u lekarza. Osłuchanie, spirometria i rentgen płuc nie wykazały żadnych zmian.

Ok myślę sobie, czas na lekką przebieżkę. Po ok 10 minutach truchtania, przy głębokim wdechu pojawił się nieprzyjemne kłucie w okolicach klatki piersiowej. Przestałem biec. Ból przeszedł, a ja spacerkiem wróciłem do domu.

Następnego dnia rano wróciłem do przychodni i poprosiłem o zrobienie EKG. I tu się zaczęło. Pani doktor wychodzi z gabinetu z opisem i prosi mnie do środka. Aha, myślę sobie, trochę jak w filmie przed przekazaniem złych informacji.

„Zapis EKG nie jest ok. Są tam zmiany, które mnie niepokoją. Zawału raczej Pan nie ma, ale trzeba do zbadać. Z EKG nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć co to jest. Wysyłam Pana na SOR, tam Pana przebadają”.

No dobra. Tego się nie spodziewałem. Jakby coś było nie tak, przestanę pływać, biegać i jeździć na rowerze i wezmę się za grę na pianinie. Jakoś to będzie. Jadę do szpitala.

Wizyta na SORze potrafi działać cuda – człowiek od razu się lepiej czuje i chce iść do domu.

Lekarz prowadzący (kątem oka zauważyłem, że nosił Asicsy! Dobry znak) robi ze mną wywiad: narkotyki, papierosy, koks? Jak często zdarza się Panu przebiec 20km?

Zrobiono mi jeszcze jedno EKG, osłuchano, poklepano – żądnego bólu nie stwierdzono.

Po pobraniu krwi pozostało czekać.

Minęły bardzo długie dwie godziny, podczas których myśli miałem bardzo różne. W końcu doktor prosi mnie do siebie.

Dr: Wyniki ma Pan ok. Z sercem wszystko w porządku. Troponina (białko, które uwalnia się wówczas gdy mięsień sercowy uległ uszkodzeniu) ok.

Ja: Dziękuję. A skąd w takim razie te bóle?

Dr: Musiał Pan naciągnąć jeden z mięśni międzyżebrowych, to może powodować kłucie. Przy wysiłku i hiperwentylacji, które Pan sobie zafundował podczas biegu, to właściwie normalne.

Ja: A nieprawidłowość w zapisie EKG?

Dr:

Dr: Proszę Pana, Pan ma serce sportowca. U „was” EKG wygląda inaczej, bo serce jest większe niż u większości. Z EKG wynika, że ma Pan NIEPEŁNY BLOK PRAWEJ ODNOGI PĘCZKA HISA. Pana EKG po prostu tak wygląda. Tego się nie leczy, taka uroda. Proszę nie trenować do końca tygodnia. Brać ibuprofen jeżeli coś by bolało.

Chyba nie muszę pisać, że kamień spadł mi z serca. Z kogoś z podejrzeniem np. zawału, stałem się pacjentem, który ma brać ibuprofen i musi odpuścić treningi na kilka dni bo naciągnął mięsień! Lepszej informacji nie mogłem dostać.

Po dodatkowej konsultacji ze znajomym lekarzem, żeby być na 100% pewnym, że wszystko jest w porządku, zrobiłem sobie jeszcze ergospirometrię, czyli maska jak u Hannibala Lectera, jazda na rowerze do odcięcia, a to wszystko pod ciągłą kontrolą EKG. Badanie potwierdziło, że serce jest w formie i żadnych nieprawidłowości nie ma.

Wnioski:

  1. Nie każdy ból w klatce to zawał.
  2. Nie każda zmiana na zapisie EKG to choroba serca!
  3. Badaj się! Zawsze robiłem badanie krwi (dwa razy w roku) i wizyta ogólna (osłuchanie). Teraz dołączę do tego chyba EKG (od razu będę krzyczał, że mam tego całego Hisa!)
  4. Nie lekceważ bólu.

Zdrowie mamy jedno. Jedną z trudniejszych rzeczy, których się ciągle uczę, to wiedzieć kiedy odpuścić. Dotyczy to wszystkiego: przeziębienia, naciągniętej dwójki albo bólu w okolicach klatki piersiowej. Jeżeli organizm daje Ci sygnał, coś jest inaczej niż zwykle, to zwolnij i wsłuchaj się w ten wewnętrzny głos. Nic nie zastąpi zdrowego rozsądku.

Życzę Wam zdrowego i mądrego trenowania!

 

komentarze 3Dodaj komentarz

  • Dzięki za Twój wpis.Skłonił mnie do pewnych przemyśleń. Pozdrawiam i życzę Tri Rodzince kolejnych sukcesöw w 2018 roku!

    • Bożena, dzięki! Cieszę się! My też życzymy wszystkiego wspaniałego w Nowym Roku! Dużo zdrowia! Wszystkiego dobrego od TriRodzinki 🙂

  • Dobry wpis na ważny temat, co trochę słyszymy o zawałach na maratonach i triathlonach. Zdecydowanie szkoda życia i zdrowia na nieodpowiedzialne uprawianie sportu. Ale z tym pianinem to przesadziłeś, nieźle się ubawiłem! Sukcesów 2018 i może do zobaczenia w Gdyni na IM70.3!

Skomentuj BOŻENA Cancel Reply

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone