Podróżowanie z trójką dzieci
Wyjechać z dzieckiem na wakacje to wyzwanie. Z dwójką to już operacja logistyczna. A z trójką? To było dla nas zupełnie nowe doświadczenie 🙂 Jak wyjechać z trójką małych dzieci, z czego jedno jest 3- miesięcznym niemowlakiem? Czy to jest w ogóle możliwe? Ostatnio dostałam sporo wiadomości, w których pytacie mnie jak podróżować z dziećmi. Sami ciągle się tego uczymy, ale chętnie podzielę się moimi wrażeniami i radami z naszych podróży bliższych i troszkę dalszych.
Jako cel naszej pierwszej wyprawy w powiększonym składzie 2+3 wybraliśmy nasz ukochany Półwysep. Adaś miał wtedy 7 tygodni. Od początku jakoś nie przejawiał wielkiej miłości do jazdy samochodem, więc mimo, iż jesteśmy z Gdańska nie chciałam z nim ryzykować jazdy Hel. Początek wakacji, wizja kilkukilometrowych korków, wspomnienie kiedy z siedmiomiesięczną Anią wyszłam z samochodu i tak szłam z nią wzdłuż zatoki, bo samochody stały, a jej płaczu nie dało się za nic na świecie spacyfikować. Jak to pogodzić?
Rada nr 1 – improwizuj! Mój Paweł zawsze powtarza, że podróż jest pierwszą częścią wakacji. No to wymyśliłam – nie zawsze trzeba jechać samochodem! I tak postanowiliśmy się podzielić. Tak więc Paweł z bagażami (wliczając w to oczywiście dorosłe rowery) w samochód, a ja z Adasiem i dziewczynkami na rowerach na prom! Było super – niezapomniana przygoda od pierwszej minuty. Adaś zaliczył swoją pierwszą morską podróż i spacer z Helu do Jastarni…tak tak, przeszłam wózkiem, a dziewczynki przejechały na rowerach 19 kilometrów (Ania trochę mniej bo miała pomoc naszego prywatnego wozu technicznego). To był aktywny dzień!
Drugi wakacyjny wyjazd i tym razem kierunek Wielkopolska. 7 dni. Wakacyjnie z przyjaciółmi i ich dziećmi wynajęliśmy stary młyn. O tym magicznym miejscu muszę napisać osobny wpis.
Tym razem prom nie mógł nas wspomóc. Wyjazd tylko na 7 dni, a nie na miesiąc jak mogłoby się wydawać patrząc na ilość bagażu! Sama gondola zajmuje pół bagażnika. Pakowanie zawsze było dla mnie wyzwaniem, ale wydaje mi się, że jest trochę lepiej. Dodatkowo kłopotem może być ustawienie trzech fotelików dziecięcych z tyłu – nie każde auto jest do takiego transportu przystosowane. Kiedy jedziemy w komplecie, ja siedzę z tyłu w środku. To moje centrum zarządzania przygodą. Dziewczynki zmieniają się z przodu na fotelu pasażera, a Adaś spokojnie (lub nie 🙂 siedzi w foteliku obok mnie.
Dzień wyjazdu. Patrzę z przerażeniem na zegarek. Godzina 11:00. Mieliśmy zamiar wyjechać zaraz po śniadaniu. Kiedy wyruszyliśmy była godzina 13:00. – Zadzwoń z pierwszego postoju, powiedziała mama. No to zadzwoniłam. – I gdzie jesteście?, spytała. Ja na to: 5 km od domu. – Coś się stało? Ja: Nie, musieliśmy się zatrzymać bo Adaś był głodny. Mama tylko odpowiedziała: O rany! 🙂
Rada nr 2 – zaproponuj dzieciom, żeby spakowały się każde do swojej walizki/plecaka. Dla nich to super sprawa, mieć własny bagaż, to takie dorosłe! Przy okazji dzieci muszą same dokonywać wyborów, to fajna nauka na przyszłość. A dla nas dwie walizeczki to oszczędność miejsca w aucie.
Rada nr 3 – nie pakuj się na ostatnią chwilę…z tym u mnie najgorzej, ale warto próbować. Ja przygotowuję stosy rzeczy, a Paweł robi „przecinkę”. U nas ten model się sprawdza. Oczywistą oczywistością jest to, żeby nie zabierać rzeczy niepotrzebnych. Udało się zabrać dmuchane koła i płaszczkę, wiaderko w którym na wyjazdach myjemy Adasia, gondolę, rower Pawła, blachę ciasta, wiadro ogórków i pomidorów z naszego ogródka, zgrzewkę wody, siatki do łapania rybek, książki, gry, przytulanki…i trochę ubrań! 🙂
Kiedy już uda Ci się wszystko spakować, upewnij się, że dzieci będą miały co robić podczas podróży.
Rada nr 4 – zaplanuj rozrywki dla najmłodszych na czas jazdy. Dorosły kilka godzin w aucie jakoś wysiedzi, ale z dziećmi może być trudniej. Podstawa to: w zasięgu ręki musi być podusia, miś/lalka i kocyk które ułatwią zasypianie. Butelka wody dla każdego i coś do jedzenia. Nie zapomnij o mokrych chusteczkach bo inaczej brudne łapki będą wycierane w ubrania i tapicerkę 🙂 No i naważniejsze, czyli gry:
- Państwa i miasta – pamiętacie ze swojego dzieciństwa? Ja uwielbiałam! Naszym dziewczynkom też się podoba.
- Liczenie np. wież kościołów, gatunków zwierząt, kolorów samochodów, które mijamy po drodze.
- Zagadki: u nas szczególnie sprawdzają się geograficzno-przyrodnicze (w jakim kraju mieszka koala?)
- Jaka to melodia? Jedna osoba mruczy melodie, a reszta zgaduje.
- Wyklejanki – księga z naklejkami zawsze się sprawdza.
- Telefon / tablet – tak tak, też czasami dajemy. Staram sięsama nie oferować tego rodzaju rozrywki, ale przychodzi taki moment, że dzieci chętnie biorą się za muzykę, puzzle czy salon fryzjerski w telefonie. Mamy to szczęście, że same (póki co) odkładają elektronikę nie spędzając z nią zbyt dużo czasu.
- Niespodzianki. Wystarczy przygotować parę małych niespodzianek (mazaki, kolorowanki, jakąś słodycz, książeczkę i ładnie zapakować. Dzieciaki ucieszą się i będa czekać na kolejne „coś” za ustalony czas (np 30 min/godzina). Worek z niespodziankami = worek kryzysowego zarządzania.
I wiecie co? Nakarmiony Adaś przespał smacznie połowę drogi, potem zauroczony wpatrywał się w szybę. Ania przespała smacznie połowę drogi potem z namaszczeniem przyklejała naklejki w nowej książeczce. Marysia przespała smacznie połowę drogi potem śpiewała „So Long, Marianne” Cohena, którą to płytę pożyczyła od babci na wyjazd. I dojechaliśmy. Było magicznie i cicho i tak jak pisałam wcześniej, opiszę to miejsce. I na pewno jeszcze tam wrócimy!
W tym roku udało nam się fajnie spędzić wakacje w Polsce. Zimą marzą mi się narty. Zobaczymy jak to wyjdzie. Cała nasza banda, zimowe kurtki, buty i spodnie, sprzęt… nie będzie lekko, ale damy radę!
P.S.: Chętnie posłucham jakie wy macie pomysły na zajęcie czasu dzieciom! Dobrych pomysłów nigdy za wiele.
My jeździmy w nocy.. byliśmy już w Toskanii i w górach.. podróżowanie z nasza czwórka to ogromne logistyczne wyzwanie ale wprawa czyni mistrza:) polecam tez podroz pociągiem-dzieci uwielbiają.
Wow BAsiu, wyobrazam sobie! Pozdroz pociagiem gdansk – zakopane przerabialismy z dziewczynkami. Super przygoda! Ściskamy Was! mam nadzieje, ze keidys niedlugo nasze drogi sie jakos skrzyzuja 🙂
My również podróżujemy nocą. Nasz kierunek to ukochana Chorwacja. Pierwsza podróż synek miał 2,5roku a ja w 37tc. Rok później już córka miała 10miesięcy. Maluchy noc przespały a w dzień takie same zabawy co u Was. Dochodzą jeszcze autka ktorymi potrafią bawić się 1/4drogi 🙂 ostatnia podróż również do Cro odziwo była bardzo spokojna i standardowo cześć drogi przespały a resztę podziwiały widoki. Zimą byliśmy w górach.. fominowały piosenki i zgadywanki :)) Myślę, że dzieci powoli przyzwyczajiają się do podróży i z każdą kolejną będzie/jest łatwiej. :))) p.s. widząc Wasze zdjęcia z bagażami to jakbym widziała Nas. Pozdrawiam :)))