Kartka z kalendarza… Matki Polki Zdalnej

Kartka z kalendarza… Matki Polki Zdalnej.Wspomnienie do kolekcji, ale raczej nie z tych lekkich i przyjemnych… Nauka zdalna … minęło 7 dni. Łzy mi cieką po policzku ze „śmiecho-obłędu”… 🙂
Anka, największy śpioch w naszej rodzinie… Pierwsze kroczki w edukacji z dala od szkoły. Lekcja zaczyna się o 8:00 …więc wersja „dres na piżamę” jest grana od pierwszego dnia nauki. Anka lubi modę alternatywną, zatem wszystko do wszystkiego pasuje 🙂 Szaleństwo.Na stole rogalik i ciepłe kakao i z dumą przyjmuję więc sama od siebie wirtualny medal Matki Roku… Mija zaledwie chwila – jednak woda jest potrzebna, nie odgadłam … kolejny trucht po schodach za mną… ufff Po lekcji siadamy do wspólnego śniadania – plan dziewczynek tak się ułożył, że mamy okienko na miły początek dnia… ale czy na pewno? Szukam w stercie papierów ich planów, porównuję… Acha… angielski skończył się 5 minut temu. Jak to się stało? Przecież na pewno sprawdzałam, patrzyłam dokładnie jaki mają plan. Co teraz ? No nic…Dziewczyny grubym flamastrem rozpisały swoje plany, zawiesiły na widoku a incydent został zamazany masłem orzechowym na kanapkach. Walczymy dalej!Swoją drogą, fajnie się zachowały – poczuły, że to też trochę ich obowiązek pilnować swojego planu – no dumna jestem.
Mania. Dziś wyjątkowo w potrzebie. Cały wszechświat przeciwko niej. Internet się rozłącza, komputer rozładowuje, ekran jakiś zamazany, nie słychać pani…Jakby tego było mało, to spora szklanka wody szerokim strumieniem zalewa dokładnie całe biurko… Osuszam, naprawiam, odchodzę.Na wiadomość, że laptop „był jakiś gorący i dymek puszczał” – to cytat – nie byłam jednak gotowa.
Ale ale … jestem mamą trójki dzieci – Adaś doskonale wie, jak zadbać o swoją część matczynej uwagi.Edukacja sióstr jest niczym przy jego potrzebie zabawy artykułowanej już całkiem wprost – „mama chodź bawić Adasi”. Puzzle uratowały sytuację, ale tyko na chwilę, bo z piętra dobiegło kolejne MAMOOOOO.Podczas chyba 54 wejścia po schodach, sama ze sobą zakładałam się, co tym razem w Teamsach nie zadziała.Moim oczom ukazuje się jednak zupełnie nieoczekiwanie warsztat. Anki biurko zamieniła się w przerwie od zajęć w manufakturę świątecznych dekoracji. Piórka, brokat, bibuły, kleje … Mam miękkie nogi – nie wiem czy od tych schodów czy z rozczulenia.Kocham tą jej kreatywność i to jak wspaniale nasz dom wygląda (oczywiście jako efekt końcowy tych prac:)) dzięki takim plastycznym talentom tych dwóch panien.
Obiad dziś ze słoików od zaprzyjaźnionej restauracji w ramach # wspieramgastro. Pycha … i nie trzeba zmywać!Popołudnie spędzamy na koniach. Łapię te chwile, pierwsze galopy, kłusy. One takie szczęśliwe, odpoczywają od domowej placówki edukacyjnej. Ja poniekąd też, choć zamarzam 🙂
Teraz z gigantycznym kubkiem herbaty ukryłam się w sypialni – zanim zorientują się gdzie jestem 🙂 No musiałam ten dzień spisać „na gorąco”.Marzy mi się, ze dziś położą się wszystkie szybciej niż wczoraj. Najmłodszy z rodu buszował prawie do północy.Więc tak, dziś mieliśmy mały kryzys, a głowa (i uda) pękają. Ale za to jakie mam ładne ozdoby świąteczne…



Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone