Piszę do Was dziś późno, bo to był dziwny dzień.
Zastanawiam się, czy też tak czasem miewacie?
Snujecie się jak przeżuci przez codzienność, przytłoczeni zwykłymi sprawami, normalne czynności jakby trudniej przychodzą?
Głowa ciężka, pełna myśli nieuporządkowanych. Niepokój, chaos.
Cienie nieprzespanych nocy rysują się pod oczami, troski jakoś nie chcą odejść. A przecież nic się takiego nie stało…
Taki był właśnie mój dzisiejszy dzień. Dłużył się, szarzał z każdą godziną, energii próżno było szukać.
Każda próba mobilizacji i zorganizowania się przynosiła kolejną porcję bezsilności. Duszno, chłodno, dziwnie.
Nawet świeże kwiaty w wazonie nie pomogły.
I gdzie ta motywacja ? Gdzie radość z małych rzeczy – myślałam…
A jeszcze ta niekończąca się lista THINGS TO DO!
Czułam, jakbym stała twarzą do ściany obowiązków, przygnieciona własnymi oczekiwaniami.
Mała, bezbronna, osaczona ambicjami i obietnicami.
Miałam tylko jedno wyjście. Odpuściłam.
Wiedziałam, że mam prawo do takiego stanu, że moje ciało i umysł widocznie muszą na chwilę zostać w zawieszeniu, po prostu być.
Dziś nic nie stworzyłam, niewiele załatwiłam, dziś nikomu nie pomogłam… chociaż?
Może ten wpis komuś doda otuchy… Może odnajdzie w nim siebie w chwilach słabości.
Hej! Nie jestem z żelaza!
Tak! Ty też nie musisz.
Jutro będzie nowy dzień! ❤️