Co się ze mną dzieje? Czy to naprawdę wina ciążowych hormonów czy gust mi się wyrobił? 🙂 Ale uwaga piszę to – Walentynki to jedno z najbardziej kiczowatych świąt. No dobra, może jestem za surowa. Sam Dzień Zakochanych jest przecież ok, ale ta cała komercyjno-lukrowa otoczka jest lekko kiczowata.
Ok. Wiem, wiem. Pisałam poprzednio o związkach idealnych, o idealnym spędzaniu tego dnia, o idealnym pomyśle na prezent. W tym roku zgrzytam zębami kiedy patrzę na czekoladki w kształcie serduszek na wystawach, na balony z napisem „I love you”, na te brokatowe róże w kwiaciarniach w kształcie serc. Czy to naprawdę jest romantyczne święto?
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że może to po części być związane z moim rosnącym brzuchem. Do restauracji nie mam ochoty iść (bez wina to każda kolacja jest mniej nastrojowa 🙂 ). A poza tym mam wrażenie, że ceny w tym dniu wszędzie podejrzanie rosną!
Nie polecimy pobiegać w romantycznym biegu Romea i Julii w Weronie (nawet jakby doktor pozwolił (nie pozwala), nawet jakby ciało pozwoliło (nie pozwala). To i tak już to raz zrobiłam, i drugi raz pewnie nie byłoby to takie romantico!
Problem z tym dniem jak taki, że on i tak wygrywa szach – mat.
Oczywiście są ludzie (jak moi rodzice ), którzy nigdy nie poddali się tej modzie, ale oni przecież nie mieli czekania na kartkę walentynkową w szkole podstawowej, a potem na kwiatek czy serduszkowe czekoladki. Pamiętam to wysyłanie walentynek i potem liczenie, ile się dostało. Cieszyłam się jak głupia. Zawsze trochę ich miałam :). Do dziś w skrzyni na strychu mam niektóre kartki z podstawówki. Nasze pokolenie jest więc z góry na pozycji przegranej. Który facet po latach zaryzykuje i nie stanie w kolejce do kwiaciarni albo przejdzie niewzruszony obok serduszka czekoladowego z napisem „For You”.
Jeżeli mogę się z wami podzielić moimi doświadczeniami z ponad 20 letniego związku to dziś jest ten dzień:
- Zamiast iść do restauracji 14 lutego, podpowiedz Jemu, że kolacja dziś w domu (coś nowego, coś egzotycznego, coś wymyślonego), koniecznie na końcu z deserem. To musi być kolacja, która jest kreatywna i wymagają Jak życie. Jak miłość. On nie potrafi? Razem dacie radę.
- Zamiast czekoladek może pomyśl, co naprawdę sprawiłoby radość tej drugiej osobie. Może fajna książka, nowe okularki na basen, wasze zdjęcie oprawione (uwielbiam zdjęcia ), bilet do teatru albo na koncert na czerwiec (planujesz odległą przyszłość! :). To nie musi być drogie, niech Twój partner/partnerka wie, że się postarałeś/aś. Jeżeli zdecydujesz się jednak na klasyk, i kupisz czekoladki (nie dla mnie bo i tak mam duży brzuch 🙂 )to dorzuć może seksowną bieliznę (jest jakaś w ogóle sexy dla ciężarnych?).
- Zamiast kupionych kartek już wypełnionych napisami, wierszami, poezją (przecież to nie moje słowa) wolę zrobić taką kartkę Kartonik z serduszkiem własnoręcznie wymalowanym. Jedno zdanie od serca, które wywoła łezkę wzruszenia i gwarancję schowania karteczki to pudełka „najważniejsze rzeczy na świecie”.
A tak zupełnie na poważnie, nie ignoruj tego dnia (chyba, że robisz to od zawsze, tak jak babcia Dżinka i dziadek Szymon – czyli moi rodzice). Nawet jeśli myślisz, że Walentynki to absolutny kicz to możesz to przerobić na swój własny, niepowtarzalny „wcalenieżadenkicz”. I ja dziś taki mam zamiar. Rodzinnie we czwórkę. Będziemy piec ciasteczka, zrobimy wspólną kolację i kto może napije się szampana :).
Bo widzicie prawda jest taka. Nawet jeżeli nie przepadam za dmuchanymi sercami i brokatowymi różami to w głębi mam nadzieję, że Paweł pamięta i myśli, co tu wymyśleć… Bo gdyby po tylu latach nagle przestał i to teraz w tym moim stanie? Buuuuu!
No to powodzenia!
P.S. Pisane z dużą dawką uczucia i z przymrużeniem oka :). W końcu to taki Dzień. All you need is LOVE!!!