O rany. Chyba się denerwuję. Ja, z natury spokojna, czuję, że na samą myśl o tym serce bije mi szybciej, no wiecie – takie motyle w brzuchu. Nie, mąż nie zaproponował mi wspólnego wyjścia do kina. Nie lecimy na wakacje na drugi koniec świata. Po prostu… nasze dziecko idzie do SZKOŁY!!!
Z prawdziwym tornistrem na plecach, do szkoły z dzwonkami na przerwę i (chyba) nadal z dziennikami. A może coś mi umknęło – może ta szkoła dzisiejsza to luz blues?
Marysia bardzo się ucieszyła, że jest dużo możliwości uczestnictwa w zajęciach pozalekcyjnych. Na razie mówi, że nie zamierza się uczyć ale dobrze się bawić. Cóż, podejrzewam, że to raczej ona będzie musiała zmienić swoje oczekiwanie ale czy ja też? Przecież, co tu ukrywać, mam swoją własną wizję. Że podjeżdżamy samochodem na szkolny parking (a raczej przychodzimy na piechotę, bo to blisko), będziemy stali bezradni na podwórku i wtedy podejdzie do nas pani o uśmiechu anioła, złapie Marysię za rękę i powie: „chodź ze mną, Twoje koleżanki i koledzy już czekają”. Marysia odwróci się do nas i pomacha nam na pożegnanie, a my uspokojeni wrócimy do domu gdzie czeka na nas tylko jeden, najmłodszy członek rodziny, którego jedynym zadaniem obecnie jest zostanie najokrąglejszym niemowlakiem wśród znajomych kilkumiesięczniaków (na razie Adaś zdecydowanie wygrywa) 🙂 Potem, jak ją odbierzemy, to Marysia będzie opowiadała z przejęciem, jaka jest kochana pani i jakie ma super nowe koleżanki – i że szkoła jest w ogóle taka super.
Przeczytałam parę artykułów takich jak np. ,,Jak przygotować Twoje dziecko do tego wyjątkowego dnia?”. Nie wiem, czy jestem po nich mądrzejsza, ale już na pewno nie bardziej spokojna. Paweł mówi, że „da sobie radę”. No pewnie, że da. Ale ja mam tyle wątpliwości. Czy będzie jej tam dobrze, jakie będą te pierwsze dni, czy odnajdzie swoje bratnie dusze? Moja mała dziewczynka. No co z tego, że czasami odpowiada mi tak, że dosłownie zapominam języka w gębie. Co z tego, że wydaje mi się odpowiedzialna. Ale już do szkoły? Już?…Tornister i pudełko na kanapki.
W przedszkolu przynajmniej wiedziałam, że Panie przytulą, Pani Dyrektor zrobi zdjęcie i przyśle w ciągu dnia.Kochałyśmy obie to przedszkole. Jak będzie teraz?
Jedno wiem – w moim nowym kalendarzu pojawią się nowe rubryki. „Przerwy lekcyjne”, „ferie” „dwa miesiące wakacji” i „wycieczki szkolne” ( chyba muszę założyć osobny kalendarz) 🙂
Nawet kiedy piszę ten tekst to w brzuchu coś mi się przekręca… Jedno jest pewne. Zaczyna się nowy etap dla naszej rodziny. Przystanek pod tytułem „szkoła”.
Przeżywaliście też tak ten dzień? Czy może przesadzam?
Napiszcie – bo na razie czuję się jakbym miała otworzyć drzwi i wejść do pokoju w którym jest absolutnie ciemno…