Co może łączyć 34 letnią prawniczkę z 40-letnim profesorem medycyny? Romans?
Co może łączyć dziewczynę z Gdańska z mieszkańcem Krakowa? Pendolino?
A co może łączyć miłośnika owoców morza z zdeklarowanym wegetarianinem? Creme Brulee?
Odpowiedź na te wszystkie pytania jest jedna. Pasja. Do aktywnego stylu zycia. Do sportu. Do biegania. Pawła i mnie też łączy. Dlatego nam jest łatwiej, bo każde z nas rozumie potrzeby tego drugiego. On spędził 2 tygodnie (słownie: dwa!) na Majorce przygotowując się do lipcowego startu na dystansie Ironman. Rozumiał więc jak mu powiedziałam, że marzy mi się wypad na parę dni w góry na obóz biegowy z Tatra Running. Chciałam zobaczyć jak to będzie, jak wygląda takie bieganie na wysokości. Ale przede wszystkim potrzebowałam paru dni tak totalnie dla siebie…
Góry zawsze wzbudzały mój respekt. Mnie, człowieka urodzonego i mieszkającego nad morzem fascynują wszelkie nierówności terenu. 🙂 A tu bieganie po Tatrach! I żeby to jeszcze po gołych szczytach. Ale nie.. Akurat spadł śnieg. Serce waliło mi jak oszalałe, kiedy zakładaliśmy raki na buty po to żeby zejść z Zawratu! Pomyślałam sobie – wariatka. Co ty tutaj robisz? I patrzyłam obok na takich samych „wariatów” jak ja, nasze zmarznięte ręce i sople pod nosami.
Ale kiedy wieczorem siedzieliśmy już roztopieni i widziałam ten błysk w ich oczach, te zaczerwienione policzki to wiedziałam, że to ma sens. Przez te 5 dni przebiegliśmy/przeszliśmy ok. 80 km! I uwaga: zaliczyliśmy ponad 3000 m przewyższeń! Do dziś nie wiem jak to zrobiłam!
Team Tatra Running to same znakomitości: Magda Derezińska – Osiecka, Kuba Wiśniewski, Jakub Czaja, Mariusz Giżyński, Przemek Sobczyk, Jarek Dymek. Ja miałam okazję trenować z Magdą i Kubą Wiśniewskim. Ludzie o wielkim sportowym sercu, pasjonaci, prawdziwi profesjonaliści. Magda. Kobieta z żelaza o pięknym uśmiechu. Kocha góry, zna je dobrze i dużo nam o nich opowiadała. Jest Wicemistrzynią Świata oraz wielokrotną Mistrzynią Polski w skialpinizmie. Matka, która parę dni po drugim porodzie zjeżdżała ze starszym synem na nartach! Kuba. To jego szukałam po moim starcie w sprincie w Gdyni. Kim był ten człowiek, który zgotował mi takie powitanie, kiedy z Anią na rękach wbiegałam na metę. Teraz mogłam mu podziękować na żywo, za te niesamowite emocje i wzruszenie jakiego mi dostarczył wtedy w Gdyni. Wspaniały biegacz. Płotki to jego specjalność! Do tego „Rzeźnik”, którego wygrał!
Każdą ich radę chłonęłam jak gąbka. To Oni dali nam wycisk ale w atmosferze, z pozytywnymi prądami i iskrzeniem. Była wideoanaliza techniki biegowej, trening na stadionie (płotki, skipy), nawet nam krew pobierali 🙂 (pomiar zakwaszenia we krwi). Niesamowitym przeżyciem był nocleg w najwyżej położonym schronisku górskim w Polsce. Byłam z siebie dumna, że wszystkie potrzebne na tę jedną noc udało mi się spakować w malutki plecak 🙂
Wróciłam już w swoje tereny. Nie obraź się morze, ale już tęsknię do gór. Po cichu planuję kolejny obóz..Paweł zaplanujmy też wypad by dziewczynki poznały nasze polskie góry! Oscypki już im zasmakowały 🙂
I tak sobie myślę. Niby taki ze mnie ceper a dałam radę…
P.S. Ola dzięki za te super zdjęcia!
Zuch babeczka 🙂
Zuchów takich było więcej! 🙂 Ale faktycznie dla mnie to było mega wyzwanie!!