Trochę się boję .
Boję się o moje kolano (czasami podczas biegu czuję je…). Boję się ściany. Nie wiem czemu, ale czuję , że ona tam jest, że ją spotkam. Poczytałam teorię i zrobiłam plan. Dla siebie. Może podrzucę go też Karolowi (młodszy brat).
Zaplanowaliśmy kolejny rodziny start, my – trójka rodzeństwa i Paweł. Wszyscy oprócz mnie już mają (przynajmniej jeden) start w półmaratonie za sobą. Dla Jaśka i Pawła to nie taka straszna sprawa, przecież oni taki dystans pokonywali już będąc po pływaniu i rowerze. Karol zadebiutował rok temu w półmaratonie w Dublinie. Opowiadał, że biegło mu się bardzo dobrze, zadowolony wyprzedzał wiele osób, by kilka minut później, na 11 kilometrze nie mieć siły i energii by biec dalej. Przeszedł do marszu i tu szybka analiza ‘o co chodzi’. A to była TA ŚCIANA. Do mety jakoś udało mu się dotruchtać ale radość z przebiegniętej mety została przyćmiona przez “ścianę”… Przecież miało jej nie być, solidnie się przygotowywał. Co poszło nie tak?
No to Karol, słuchaj co w teorii piszczy.
1. Trzymamy się zaplanowanego tempa. Nawet jak będziemy czuli, że mamy power w nogach to nikt (nic) nas nie zmusi do ścigania się. Chyba, że będzie to już np 19 kilometr…
2. To ważne, żeby zacząć długi bieg z maksymalną rezerwa glikogenu. Węglowodany jemy na 3 dni przed startem (może za krótko, ale oby wystarczyło). Dziś na obiad obowiązkowo jakiś super makaron.
3. W ostatnim tygodniu przed startem zredukować liczbę treningów – znowu chodzi o zapas glikogenu (nie przykładałam się do biologii, niestety). Tego akurat się trzymałam. Treningi były dość mocno zredukowane przez natłok zajęć. Muszę przyznać, że treningi ograniczałam nie tylko w tym ostatnim tygodniu…
4. Nawodnienie. Ma być strategia często i mało. 100 -150 ml co 5 kilometrów. Jejku, mam nadzieję , że nie wpadnę w obsesję mierzenia ile ml ma jeden łyk a ile łyków na pół kubka.
5. Wezmę też żelki, które mają węglowodany i są łatwo wchłanialne, chociaż zawsze mam uczucie, że mi skleją buzię na amen.
6. Teoria mówi, że ciało to jedno ale głowa to drugie! I to naukowo udowodnione, że spada poziom dopaminy (w astronomicznym skrócie jest to hormon mający wpływ na nasze samopoczucie) podczas tak dłuuugiego biegu. I to w twojej głowie pojawiają się myśli „nie dam rady, odpocznij!”
Trzeba ze sobą prowadzić dialog wewnętrzny.
Już to sobie wyobrażam. Dialog 'Tuni na tak’ z 'Tunią na nie’:
Ja1: Już nie mogę.
Ja2: Dawaj kochana , jeszcze tylko 6 km.
Ja1: Ale ja naprawdę nie daję rady, już mam doooość .
Ja2: Rusz cztery litery ! Ale już! Kasia Krzysia czeka z ciastem na mecie!
Ja1: Z ciastem??? To lecę!
Ja2: Uff.
No i tyle o teorii. Sama widzę, że nie jest to praca, którą można by nazwać naukową ani nie jest to nawet fachowe opracowanie. Ale dla mnie na tym etapie musi to wystarczyć.
O teorii tyle, jutro sprawdzę to w praktyce. Mam nadzieje że to nie będzie ściana a tylko ścianka i może nie murowana a na przykład papierowa.
No to do zobaczenia ściano. Dam Ci radę. Dowalę ci moją dopaminą i glikogenem, rozwalę cię moim dialogiem wewnętrznym . A jak nie? To zawołam moich braci i Pawła. Zobaczymy kto jest silniejszy.
Sił…! Trzymam kciuki!
Dzięki! Przydały się baardzo!!!
Jaka sexi nozka 🙂 dasz rade!
🙂