W zeszłym tygodniu znowu myślałam o moim mózgu. Dlaczego? Bo obchodziliśmy Światowy Tydzień Mózgu. A cztery dni temu, siedząc w Pendolino, (uwielbiam Pendolino – mam czas na gazetę! ), przeczytałam artykuł, zamknęłam na chwilę oczy i to bez poczucia, że marnuję czas. Daydreaming… Spodobało mi się to angielskie słowo (nasze ” marzenie na jawie”, bo o tym to było). Postaram się streścić to, co według mnie, było w nim najważniejsze. Czy masz czasami tak, że w ciągu dnia, przez chwilę, po prostu gapisz się gdzieś bezmyślnie? Taki chwilowy stupor, chwilowe zapatrzenie w dal? Masz tak? To bardzo dobrze. Właśnie w tym czasie „resetujesz” mózg. I to podobno najlepszy sposób, żeby na chwilę dać mu spokój, zanim na nowo zaczniesz go bombardować kolejnymi informacjami.
I jak się nad tym zastanowiłam, to faktycznie ilość informacji, które mój ( nasz ) mózg musi przyswajać i pamiętać(nowe piny, kody, numery, daty, godziny, terminy, maile do napisania, maile do przeczytania…). Porównując to z tym, co musiała zapamiętać np. moja babcia – różnica jest ogromna. Dlatego nasz mózg może być czasem zmęczony. I musi się na chwilę wyłączyć. A to nie jest dla wszystkich wcale proste. Przynajmniej nie dla mnie. Zazdroszczę ludziom, którzy potrafią medytować. Wyłączyć się całkowicie. Też bym tak chciała. Pisałam kiedyś o tym, jak podczas naszej eskapady do Japonii, nie mogłam wyjść podziwu obserwując medytującego buddyjskiego, który przez godzinę, nie ruszył się nawet o milimetr. Miałam wrażenie, że przestał oddychać. A ja, nawet jak już siedzę na czterech literach, (najczęściej udaje mi się to właśnie w Pendolino), to i tak mam w głowie jeden, wielki galop.
I, niestety, mam złą wiadomość dla wszystkich tzw. wielozadaniowców. Zawsze, kiedy zaczynamy coś nowego, wykonujemy nowe zadanie, przeskakujemy z tematu na temat, nasz mózg zużywa więcej glukozy i szybciej się męczy. Odczuwamy wtedy spadek energii, utratę zdolności logicznego myślenia. I co jest wtedy najlepsze? Daydreming! Myślenie o niebieskich migdałach. Podobno 15 – minutowa drzemka w ciągu dnia jest równoznaczna z 1,5 – godzinnym snem w nocy. Niestety w tej materii nie mam osobistego doświadczenia. Ostanie łóżko, w którym leżałam w ciągu dnia, to było łóżko szpitalne. BRRR!!! (mała poprawka – zeszłotygodniowa grypa ścięła mnie z nóg).
Jaki z tego wniosek?. Żeby móc wszystko ogarnąć, powinniśmy pozwolić sobie czasami na chwilę zadumy w ciągu dnia, na takie sekundowe zawieszenie. Twój szef spojrzy może wtedy na ciebie z dezaprobatą lub mąż pomacha ci ręką przed nosem, wołając: „Hello, tu Ziemia!”, ale się nie przejmuj. Wyłącz się… Ok. To o czym ja mówiłam??
P.S. Nie wiem tylko, czy ten artykuł dotyczył pracujących mam. Hmm. Po głębszym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że prawdopodobnie matki zostały wyłączone z badanej grupy. Nie dość, że musimy być wielozadaniowe, to ani na chwilę nie da się zamknąć oczu i się wyłączyć. Grozi katastrofą.