Powrót do formy w wersji slow

Kiedy zaparkowałam ostatnio przy Ani przedszkolu i spojrzałam na wielką, ceglaną ścianę pokrytą bordowym bluszczem, nagle sobie coś przypomniałam. Zdjęcie zrobione pod tą ścianą, 4 lata temu, na dzień przed moim pierwszym półmaratonem. Nie miałam pojęcia jak mi pójdzie. Ba, ja nawet nie wiedziałam czy uda mi się ukończyć. To zdjęcie miało pokazać tą symboliczną ścianę, która czeka na biegaczy, i która bałam się, że czeka również na mnie. A tymczasem nic, żadnych przeszkód, ścian. Po prostu byłam gotowa, dobrze przygotowana. Wprawdzie czerwona, ale z uśmiechem przekroczyłam metę. To było 9 miesięcy po narodzinach Ani, moje drugiej córeczki.

Często wracam do moich początków przygody z triathlonem, kiedy niespełna 3 tygodnie po porodzie rozpoczęłam treningi pływackie. Kiedy regularnie biegałam i jeździłam na rowerze. Kiedy pół roku po porodzie, po czerwonym dywanie wbiegłam na metę mojego pierwszego triathlonu. Wtedy czułam, że ciało było gotowe. Teraz, po trzecim porodzie, po trzecim cesarskim cięciu, kiedy bliżej mi do czterdziestki niż trzydziestki, muszę przyznać, że łatwo nie jest 🙂 I jeszcze to Pawła kolano. Te kule, których on używa to chyba ja najbardziej odczuwam. Dowozy, odbiory ze szkoły, przedszkola, wyjazdy na basen, balet, zakupy, dźwiganie – to teraz na moich barkach. Biceps rośnie! Ból pleców zmusił mnie do szukania pomocy u fizjoterapeuty. Kiedy usłyszałam, że mięśnie mam spięte i powinnam ograniczyć noszenie to się tylko uśmiechnęłam 🙂

Nadal po 5 miesiącach mam obwisły brzuch, trzęsące się uda i pokaźną karmiącą klatkę piersiową. Ale nie daję się!  Czym byłby świat bez walki samej z sobą, dążenia do celu i realizowania marzeń. Za tydzień stanę z Adasiem na starcie biegu na 5 kilometrów, imprezie towarzyszącej Półmaratonowi Gdańsk. Nie myślcie, że to taki lajcik. Ten malutki facet którego będę miała w wózku osiągnął już całkiem pokaźne 10 kilogramów wagi! Czyli to będzie pierwszy oficjalny bieg na mojej drodze powrotu do formy. Wczoraj w ramach treningu wzięliśmy z Adasiem udział w biegu po plaży Gdańsk Biega. Adaś był zachwycony, widać, że morska bryza mu służy. Choć muszę Wam powiedzieć, że te 3 kilometry wymagały ścisłej współpracy wszystkich moich mięśni, nawet tych, o których nie miałam pojęcia, że istnieją 🙂

Wniosek z tego jeden – nie wszystkie powroty do formy są proste. Ale jak zaczęłam powrót to już nie ma odwrotu. Szybciej czy wolniej, najważniejsze, że do przodu – WRACAM. Nie będzie tak szybko jak po pierwszej, czy drugiej ciąży, ale jestem cierpliwa. Powoli, wszystko w swoim czasie. Taką małą łyżeczką….

W przyszłą niedzielę pakuję Adasia do wózka i staniemy na starcie razem z Pawła tatą, ciociami i wujkami z kolorowego teamu TriMamy. Adaś dobrze zna ich twarze, bo jest obecny na każdym niedzielnym treningu. Te jesienne biegi, ciepłe promienie słońca, szeleszczące pod wózkiem liście i czerwone policzki to jest taki mój powrót do formy w wersji slow. Nie muszę nic sobie udowadniać, z nikim się ścigać. A do wiosny forma wiem, że będzie 🙂

 

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone