Może słyszeliście o takiej firmie, Johnson and Johnson? Jasne, że słyszeliście – jeden z największych na świecie koncernów farmaceutyczno-kosmetycznych. Przy okazji gigant wśród producentów artykułów dziecięcych. Moja wiedza na temat J&J ograniczała się raczej do znajomości produktów dla dzieci/niemowlaków i oczywiście do hasła reklamowego „no more tears” – kto tego nie pamięta?!?!
Do rzeczy!
Ostatnio zostałam zaproszona na warsztaty z zakresu wiedzy o produktach dla dzieci: „Sprawdzone – Udowodnione! Czyli cała prawda o kosmetykach dla dzieci”, których organizatorem jest Johnson’s Baby. Pomyślałam że pójdę, zobaczę co tacy starzy wyjadacze (firma wydaje na badania setki jak nie miliardy dolarów!), którzy pojawili się w Polsce kiedy miałam 9 lat, mają do powiedzenia w kwestii nowoczesnego podejścia do pielęgnacji niemowląt i dzieci. Poza tym od czasu narodzin Marysi prawie 7 lat temu, co chwilę pojawiają się na rynku nowe produkty w super opakowaniach, nowości eco, bio i oczywiście 100 % naturalne. Chemia jest ogólnie na cenzurowanym, a odnaleźć się w tym wszystkim jest czasami bardzo ciężko. Jako mama trójki maluchów, wiem jak bardzo jesteśmy bombardowani nowinkami o produktach dla naszych pociech. Trudno jest nie zbzikować w tym gąszczu informacyjnym, a jeszcze trudniej podjąć świadomą decyzję. Co kupić? Żeby dla dziecka było miło i przyjemnie, ale przede wszystkim bezpiecznie.Wybrałam się tam z otwartą głową (i Adasiem oczywiście) i muszę przyznać, że warto było. Po części dla siebie, a po części z myślą o Was, myśląc że może ta wiedza którejś z Was się przyda. Ciekawie było posłuchać profesjonalnych wykładów pani biotechnolog doktor Małgorzaty Sikory między innymi na temat konserwantów, miceli, fenoksyetanolu i innych takich, jak również życiowych porad mamy czwórki dzieci i dziennikarki Katarzyny Bosackiej, autorki programu „Wiem co jem”. Kto jak kto, ale Pani Katarzyna w prosty, „życiowy” sposób potrafi przekazać wiedzę na temat etykiet, na co zwracać uwagę przy zakupie kosmetyków i żywności.
Najciekawsza wydała mi się jednak część praktyczna. Czułam się jak w laboratorium. Chociaż na początku byłam trochę „na aucie”, gdy ubrani w białe kitle wszyscy zajmowali się oczywiście… zapachami. Dziewczyny obok wąchały i wąchały. Miałyśmy zapisywać nasze wrażenia zapachowe. A ja? Miałam pustą kartkę. Trochę było mi przykro, kiedy wszyscy dyskutowali, jak ważne w tworzeniu relacji matka-dziecko są odczucia zapachowe. Pamiętam zapach maleńkiej Marysi. Niestety nie wiem, jak pachną Ania i Adaś…i już się pewnie nigdy nie dowiem. Wiem jednak, że moje dzieci żyją przepełnione zapachem miłości.
Dla mnie teraz ważniejsza jest konsystencja, odczucie na skórze. Takie „wąchanie przez dotyk”. Mamy szczęście, że problemy skórne omijają trójkę naszych maluchów. Mówię tu o poważnych zmianach skórnych, suchych, czerwonych plamach na policzkach, pękającej skórze z tyłu kolan czy uszu. Ale to nie znaczy, że czasami coś na delikatnej skórze mojego dziecka nie wyskoczy i trzeba sobie z tym radzić. W takich momentach żałuję, że nie jestem kosmetologiem, chemikiem ani farmaceutą 🙂 Większość nazw związków chemicznych jest dla mnie mało zrozumiałym zapisem na opakowaniu. Tym bardziej cieszę się, że wzięłam udział w tych warsztatach.
Przygotowałam dla Was „pigułkę z wiedzy w pigułce”. Jeżeli po przeczytaniu tego tekstu będziecie mieli pytania to piszcie! Takich ciekawostek i bardzo przydatnych rad z warsztatów mam więcej! Chętnie podzielę się materiałami.
- Które czynniki zewnętrzne negatywnie wpływają na skórę niemowlęcia?
- produkty dla dorosłych! Nie stosujcie ich na skórze dziecka bo mogą ją podrażnić
- alergeny
- twarda woda
- naturalne składniki takie jak oliwa z oliwek (!)
- Czy to prawda, że oliwa z oliwek lub olej kokosowy mogą skutecznie zastąpić krem?
Sama czasami po kąpieli używałam oleju kokosowego. Okazuje się, że nie do końca to dobre. Zarówno oliwa z oliwek jak i olej kokosowy stosowane na skórę mogą mieć właściwości komedogenne – czyli zatykać pory. Są badania potwierdzające, że obie substancje, ze względu na dużą zawartość kwasu oleinowego, przy długotrwałym stosowaniu prowadzą do nadmiernego wysuszenia skóry. - Konserwanty
Temat rzeka! Powszechnie uważa się, że jak coś ma konserwanty to jest niezdrowe – to MIT. W kosmetykach, ich zadaniem jest zachowanie trwałości produktu przez określony czas od daty jego produkcji i uchronienie go przed rozwojem bakterii, grzybów i pleśni. Oczywiście ważna jest dawka konserwantów: zbyt mało i produkt nie uchroni się przed rozwojem bakterii czy pleśni, zbyt dużo – i mamy podrażnioną skórę. Z ciekawostek: rośliny i owoce w naturalny sposób zawierają środki konserwujące, identyczne z używanymi w kosmetykach myjących i produktach do pielęgnacji. - Czym są SLS (Sodum Lauryl Sulfate) i SLES (Sodium Laureth Sulfate)? No właśnie! Głowa boli od tych wszystkich nazw. Nie chcę Was zanudzać, że to anionowe środki powierzchniowo czynne o właściwościach myjących i pianotwórczych – pasjonujące prawda :). Dobra, najważniejsze do zapamiętania to, że według badań są to substancje zupełnie bezpieczne. SLS może wykazywać działanie drażniące, ale tylko wtedy, gdy użyty byłby jako pojedyncza substancja w wysokich stężeniach, czego NIGDY nie stosuje się w kosmetykach.
- Skąd czerpać wiarygodne informacje na temat składników w kosmetykach? „Dr Google” nie zawsze ma rację! Poniżej podaję kilka adresów stron, którym można wierzyć:
- kosmopedia.pl
- cosmeticsinfo.org
- nlm.nih.gov
- ifraorg.org
- ncbi.nlm.nih.gov/pubmed
7.To czego używać na co dzień?
Sama woda nie jest rozwiązaniem. Skórę dziecka należy delikatnie myć i nawilżać, ponieważ nie wydziela warstwy ochronnej, który jest jej naturalną tarczą. Czyli do mycia używamy łagodnego (a naturalnym, lekko kwaśnym pH) płynu, a potem nawilżamy preparatami do nawilżania np. oliwką. Tak – te dwa kosmetyki wystarczą!
Mam nadzieję, że powyższe informacje przydadzą się Wam, kiedy znów staniecie twarzą w twarz ze sklepową półką pełną wszystkich możliwych kosmetyków dla dzieci. Sprawdzanie składu na początku może być uciążliwe i czasochłonne, ale wierzcie mi, trening czyni mistrza. Składniki się powtarzają, szybko nauczymy się rozróżniać składniki, których unikać, od tych, które są dla nich ok.
Na koniec najważniejsze! Jak ze wszystkim starajmy się zachować zdrowy rozsądek i umiar. Nie dajmy się zwariować. Jeżeli nie umyjesz dziecka codziennie, to na pewno nic mu się nie stanie. Jeżeli maluchowi zdarzy się zjeść coś co przed chwilą było na ziemi (do czego nie namawiam!), to jest duża szansa, że na brudnej buzi się skończy. A z zaczerwienioną pupą na pewno sobie też poradzicie!
Powodzenia!
Fajnie wiedzieć ! Jestem w 38tyg ciąży i dziś właśnie jadę po „kosmetyczną” wyprawkę dla malucha, wiec pochłonęłam artykuł jednym tchem ! Brawa dla Johnson & Johnson , będę dziś szaleć 🙂
Pozdrawiam
Dzięki! Cieszę się, że wpis się spodobał. Trzymam kciuki za Was! A zakupy wyprawkowe to taka przyjemność! Pozdrawiamy rodzinnie!
Mam niespelna roczna coreczke… juz wiem po jakie kosmetyki pojade przy najblizszych zakupach 🙂
Dzieki za info
Fajnie, ze moglas wziac udzial w takich warsztatach. Wiedzy ogromna ilosc, a dzieki Tobie wiem na co zwracac uwage przy wyborze dla mojego malenstwa. Dzieki wielkie za artykul. Pozdrawiam
Super tekst.Tez mam trojke dzieci. Wazna wiedza w pigułce. Dzieki Trimama
Nawilżanie skóry oliwą – super, potwierdzam, zwłaszcza w połączeniu z delikatnym masażem- mój synek uwielbia
Ja od jakiegoś czasu przerzuciłam się na markę eeny meeny i był to dobry wybór. Widać, że kosmetyki te służą mojemu maleństwu i są w 100% naturalne.
Dzięki! Pozdrawiam Ciebie i maluszka!