Kiedyś już pisałam, że macierzyństwo nauczyło mnie się wielu nowych rzeczy. Potem przeczytałam, że każda matka mogłaby wykonywać (wykonuje!) różne zawody świata. Wiele z nas na pewno ma dużo do powiedzenia na temat “nie wiedzieć skąd przyswojonych umiejętności i nagle odkrytych talentów”, których posiadania nikt nas by wcześniej nie podejrzewał (a już najmniej my same). Doszłam do wniosku, że odkąd zostałam mamą, jest co najmniej 12 zawodów, które mogłabym wykonywać.
- Kapitan statku. Nawigacja opanowana do perfekcji. Sokoli wzrok. Czujność. Umiejętność lawirowania między przeszkodami.
- Aktorka dramatyczna tudzież aktorka komediowa. Na zawołanie płacz lub śmiech. Udawanie rozpaczy z powodu oderwanego misiowego ucha albo wielkiego szczęścia na widok kupki w nocniku.
- Zawodowy negocjator. Marysia: ” Chcę założyć sandały „. Ja: „Marysiu, deszcz pada, zakładaj kalosze. M: „Nie chcę kaloszy!!” I co? Negocjacje. Twarde. Omawianie warunków kapitulacji.
- Treser dzikich zwierząt. Był taki okres, że M. powinna chodzić z tabliczką “Uwaga! Gryzie”. Teraz taką tabliczkę powinna mieć na szyi A. I dodatkowo Anka powinna mieć teraz na plecach ” Proszę nie karmić ” ☺.
- Kierowca zawodowy. Do przedszkola, na halę targowa, do banku, do apteki. Czasami mam wrażenie, że przez cały dzień tylko wsiadam i wysiadam! Otwieram i zamykam bagażnik. Po raz setny zapinam pasy. Potrafię zaparkować nie stając w poprzek. Zdarza mi się przeklnąć pod nosem, bo jakiś cymbał mi zajechał drogę. Znowu pusty bak? Potrafię sama już zatankować. Koło zmienić? Ok, jeszcze nie musiałam. Tfu, tfu.
- Hydraulik. “Anka, co wrzuciłaś do muszli klozetowej? Klocki?? Ok, mamusia zaraz wyciągnie”.
- Fryzjer. Marysia uwielbia warkoczyki, kiteczki, wplatanie wstążeczek. Kiedyś Paweł poszedł do fryzjera podciąć włosy. I Marysia wpadła na pomysł, że ona też chce, a tatuś wyraził zgodę. I Pan Fryzjer (dzięki!) podciął jej grzywkę. Tak na prosto, przez środek czoła. To ja od pół roku staję na głowie, żeby wszystkie włosy były równe, a tu takie coś. Muszę jeszcze popracować nad męskim strzyżeniem, żeby Paweł nie miał pretekstu, by pójść do fryzjera ☺
- Dietetyk. Wiem, ile jest witamin w każdym owocu, jakie potrawy są lekkostrawne, które kasze są najzdrowsze. Jakie warzywa są najmniej kaloryczne, co mogą jeść przyszłe matki, matki karmiące, matki karmiąco – biegające. No wiem to. To nie znaczy, że zawsze tego przestrzegam.
- Pielęgniarka. Zrobienie opatrunku; wyciągnięcie drzazgi; leczenie: biegunki, kataru, kaszlu suchego, kaszlu mokrego; zatamowanie krwawienia z nosa.
- Złodziej. Bezszelestne poruszanie się, otwarcie szafy, wyjście z pokoju. Po tym, jak twoje dziecko już zaśnie . Bezskrzypnięciowe zamknięcie drzwi.
- Nocny stróż. Leżenie i wsłuchiwanie się w oddech dziecka. Szczególnie w tych pierwszych dniach po porodzie. Oczy szeroko otwarte. Można tak godzinami. Nocna zmiana.
- Bodyguard. Jesteś gotowa na każdą konfrontację w obronie twojego dziecka. Jesteś czujna jak lampart, szybka jak gazela, waleczna jak lew, masz słuch jak nietoperz, a wzrok jak sokół. Potrafisz skoczyć do gardła jak bulterier i zasłonić swoim ciałem przed niebezpieczeństwem jak słonica.
Tego mnie te parę lat matkowania nauczyło. I wiecie co, to przyszło jakoś naturalnie. To właśnie natura i poleganie na własnym instynkcie bardziej mi się przydały niż książki, porady matki Google…
Jeżeli masz właśnie zostać mamą (tatusiowie też odnajdą to w sobie) i nawet gdybyś nie czytała mądrych książek w stylu ” co każda matka wiedzieć powinna”, nawet gdybyś nigdy nie googlowala, co inne mamy mają do powiedzenia w tej czy innej sprawie, to jednego możesz być pewna. Pewnych rzeczy nauczy cię po prostu twoje dziecko. To przyjdzie naturalnie. Twoje dziecko zrobi z ciebie kogoś, o czyim istnieniu nie miałaś zielonego pojęcia. Twoje dziecko da Ci mądrość i moc. Da Ci nowe życie.
Świetny wpis 🙂 Dodałabym jeszcze jeden punkt: przewodnik turystyczny. W końcu kto, jak nie mama oprowadza dzieci po świecie? 🙂