Wyobraźcie sobie rwącą rzekę, w której się nagle znaleźliście i której prąd was porywa i nie możecie się uczepić żadnej gałęzi na brzegu i wasze ciało jest poobijane, a w głowie tylko jedna myśl. Niech ktośmnie z tego wyciągnie !!!
No to w tej rzece to chyba właśnie ja…. Mam takie wrażenie, że wpadłam w jakiś wir i kręcę się w kółko .
Paweł wyjechał na 2 tygodnie! 14 dni! 336 godzin! Na Majorkę .Ten wyjazd i start na dystansie Iron Man we Frankfurcie 5 lipca (nomen omen w Jego 34 urodziny) to mój prezent dla niego. Bardzo chciałam żeby pojechał. Dla niego. I trochę też dla siebie. Życie w mieszkaniu z przyszłym Ironmanem bywa niełatwe, choć na pewno mi, triathlonistce 🙂 (jak to brzmi) jest łatwiej z nim żyć! Wieczorami jeździ na rowerze w dużym pokoju (gdzie całe nasze życie się toczy! ) więc ani poczytać ani popisać ani skupić myśli. Idzie wcześnie spać, bo rano basen. Więc łatwo nie jest . Trzeba być iron żonąi matką,żeby życie z przyszłym Ironem wieść 🙂
A tu jeszcze akurat u mnie w pracy kocioł, wrzący ! I to nie wszystko . Bo tu ……Uwaga!! Rośnie nasz pierwszy, wymarzony, wyśniony DOM.
I razem z nim tysiące spraw do załatwienia, papiery, pozwolenia na to i tamto, zezwolenia na tamto i to. I kto to teraz wszystko robi? Ja. No bo przecież Ironman na Majorce.
A jeszcze Anka, mój mały słodziak, który z uwielbieniem patrzyła cały czas na starszą siostrę pokazuje rogi. Od kiedy opanowała sztukę chodzenia uwierzyła chyba w swoją siłę i zaczyna walczyć. Wygląda to mniej więcej tak. Mania siedzi i się bawi lalką. Anka zasuwa do niej i chce jej tą lalkę wyrwać . Nie!!! Krzyczy Marysia i odwraca się. I Anka robi taką minę pod tytułem . Co? Nie oddasz? Ja Ci zaraz pokażę! I gryzie Marysię w nogę. Uzębienie ma całkiem solidne. Nacisk odpowiedni. Więc…
Albo ciągnie ją za włosy. Efekt ten sam. Dobrze, że mam cały czas katar i zapchany nos bo jak krzyknę to brzmię naprawdę groźnie..
Czyli tak nie do końca sobie radzę. A i na dodatek mój rescue team czyli drużyna dziadków przebywała ostatnio na kwarantannie z powodu nieznanych bliżej wirusów, czy innego świństwa. Mam poczucie ,że jesteśmy w jakimś łańcuchu pokarmowym tego czegoś i przechodzi to w obiegu zamkniętym przez cała naszą rodzinę. No to podsumujmy kocioł w pracy , chaos w domu, błoto na budowie, dziadkowie chorzy (zamiast oni do mnie to ja do nich z zakupami. Na szczęście już dobrzeją, od razu lepiej!! 🙂 i … Czy ja o czymś nie zapomniałam??? A , no właśnie . Mój Półmaraton Warszawski. Od dawna go planowałam, chciałam go przebiec w super formie. Tymczasem zamiast walczyć o życiówkę będę szczęśliwa jak dobiegnę, dojdę, doczołgam się na metę . Ale będę tam. Gdzieś w tym tłumie. 15 tysięcznym tłumie. 15 tysięcy !!! Wow. I ja miałabym zrezygnować?? Z powodu kataru ,zmęczenia ?? …
Więc walczę dalej. To prawda ,że liczę już dni, kiedy nasz “Ironman to be” wróci pełen energii i sił ….do dalszego trenowania. Ale cóż . On to kocha. I ja też . Więc . Głowa do gory. Budzik na 6. A w nocy pewnie parę pobudek do Anki.
Dobranoc.
P.S. Pisałam to wczoraj wieczorem i już chciałam wstawiać, ale …awaria prądu! Tak na zakończenie tygodnia..
Tunka głowa do góry! Kto powiedział, ze życie kobiety, zony, matki bedzie łatwe ten głupi
Hej, tak mnie zastanowiło że piszesz że Anulka Tobie nie przesypia nocy. Ona chyba ma już ponad roczek? Czy wybudza się na karmienie ? Mój synek po 2 miesiącach od urodzenia przesypiał noc, ale pomogła mi w tym książka Gina Ford „The little Contented Baby Book”. Sprawdzona u paru koleżanek również więc polecam. Bo to wstawanie może być po prostu przyzwyczajeniem jeśli ją karmisz niż faktycznie głodem:)