Zakopane: kumoterki, narty, „targ” i smog

IMG_5011Zakopane: kumoterki, narty, „targ” i smog

Kocham naturę. Wakacje zorganizowane samemu, a nie „all inclusive”. Bieganie i rower zamiast spania do południa i drinków przy basenie (chociaż czasem lampka wina jak najbardziej!). Pisałam już o mojej na nowo odkrytej miłości do polskich gór. Zaczęło się latem w Bieszczadach. Potem był urodzinowy, magiczny wyjazd we dwoje do Szklarskiej Poręby. Tym razem na cel wzięliśmy zimową stolicę, czyli Zakopane.

Codzienny wieczorny rytuał przed spaniem - legenda o Giewoncie

Codzienny wieczorny rytuał – legenda o Giewoncie

Byłam tam kilka razy jako dziecko. Mieszkałam z mamą i ciocią na Gubałówce, słuchałam Sinead O’Connor i Richarda Marxa. To były fajne czasy. O smogu wtedy nikt nie słyszał (no przynajmniej mnie nic o nim nie było wiadomo).
Ostatni raz byłam dwa lata temu na obozie biegowym Tatra Running. Do dzis wspominam to jako jeden z lepszych sportowych wyjazdów. Z kolei z Pawłem wspólnie byliśmy świętować drugą rocznicę ślubu, w 2010 roku. A no i byliśmy na wycieczce klasowej w 1999! Wtedy opowiadał mi o miejscu, w które jeździł jako dziecko. „Dom prawdziwych górali”, w którym kultywuje się tradycję Podhala. W którym, za ścianą pokoju mieszkają krowy i konie. Gdzie rano zabiera się jajka z kurnika, karmi króliki, doi krowy i czyści konie. Dla dzieci miejsce idealne! Nasza Marysia już raz tam była. Pojechała na ferie zimowe rok temu, razem z babcią. Paweł podśmiewał się czasem, że to nie jest miejsce dla takiej „Pańci” jak ja 🙂
IMG_4674

Wiedzieliśmy, że gospodarze raczej nie wynajmują pokoi. Nigdzie się nie ogłaszają z noclegiem. Zadzwoniłam do Pani Zosi nie bardzo wiedząc czego się spodziewać. Kiedy tylko przypomniała sobie małego Pawełka, którego nie widziała prawie 30 lat, powiedziała że mamy przyjeżdżać.
Jak dojechać do Zakopanego? Samochodem? Nie, to by było za proste. Przygoda musi się zacząć zaraz po wyjściu z domu. Stwierdziliśmy, że pojedziemy nocnym pociągiem! Nasze dziewczyny były zachwycone: cała rodzinka na trzech metrach kwadratowych, potrójne piętrowe łóżko, na kolacje kanapki i herbatka z termosu, opowiadanie bajek „całą noc”. A rano pobudka już w górach. Wszędzie pełno śniegu, mróz malujący wzory na szybach pociągu.
zakopane1

14624681_1410365768987015_4521295721558704128_nZ dworca busem pojechaliśmy na granicę Zakopanego i Kościeliska. Paweł mówi, że dom nic się nie zmienił. Drzwi otworzył nam baca senior – Pan Rysiu, który w 1987 leczył gorączkę mojego, sześcioletniego wtedy, męża bimbrem!
Pierwszego dnia pojechaliśmy autobusem (tak tak, w Zakopanem, od 2016 roku jest autobus miejski!) do miasta. Zjedliśmy obiad na Krupówkach, wypiliśmy kawę, kupiliśmy jednorazowe sanki i pierwsze przytulanki z wakacji. Po jednym pobycie na Krupówkach, Marysia nazywała je Targiem. „Mamo, pojedziemy dziś na ten targ?”. I tak trochę tam się czułam. Sklepy jak na Nowym Świecie, tłum ludzi.
zakopane6Większość dni spędzaliśmy na stoku, gdzie Marysia i Ania uczyły się jeździć na nartach. Mania, która jeździła już w zeszłym roku, przed pierwszym zjazdem się zestresowała. Myślę, że przestraszyła się Pana instruktora (poniekąd bardzo fajnego!), który na dzień dobry zarzucił góralską gwarą i biedna nic nie zrozumiała 🙂 Pan sam powiedział, żeby nie cisnąć. Ochota na jeżdżenie sama przyjdzie. Miał rację. Tego dnia Mania zjechała z górki dwa razy, bez specjalnych zachwytów. Na następny dzień jakby inne dziecko. Sama zjeżdżała z góry i nawet nauczyła się wjeżdżać samemu „orkiszem” (bo tak nazywa wyciąg orczykowy). Mała Ania natomiast, nudziła się po ok. 15-20 minutach na nartach. Zdecydowanie wolała jazdę na jabłuszku, lizanie sopli i frytki z „kepuczem” w barze.

15876099_1339185882809319_317667953149476864_nIMG_4713
FullSizeRender_1Wieczorem jedliśmy albo w gospodzie (najbardziej chyba podobało się nam w Karczmie Sywor – gdzie samemu, można złowić pstrąga, z rzeki, która przepływa przez środek restauracji), albo w domu (kilka razy udało nam się załapać na domowe jedzenie Zosi). Dziewczynki odśnieżały schody przed domem, zanosiły królikom jedzenie. Kilka razy udało się przed snem pójść pofikać na sianie i poczesać konie. A kiedy syn gospodarzy doił krowę, nasza Ania nie wiedziała od czego zacząć pytania: a ciemu ma cycuszki, a ciemu mleko leci do wiaderka, a czy jej to nie boli, a czy to się pije, a ciemu to mleczko jest ciepłe, a czy mam wąsy (po wypiciu mleko prosto z wiadra). Czasami można u dziecka zobaczyć taką czystą, niczym niezmąconą radość – Ania właśnie tak wyglądała, kiedy wróciła ze stodoły z wiaderkiem mleka prosto od krowy. Jej opowieść o tym co widziała – bezcenna!
IMG_4848FullSizeRender_2Udało nam się też trochę potrenować. Ja biegałam rano, kiedy wszyscy jeszcze spali, a Paweł wieczorem, kiedy wszyscy już spali. Trasy na Małą Łąkę, pod Reglami, do Zakopanego, w stronę Gubałówki. Niestety po kilku dniach złapaliśmy jakiegoś wirusa grypy i nie udało nam się wszystkich zaplanowanych tras zaliczyć (chociaż żeby pobiec w każde miejsce, w które bym chciała, musielibyśmy pojechać tam na całą zimę, a pewnie i tak by było mało).
IMG_4666
IMG_4658Były też przygody niezaplanowane takie jak mała myszka, która chrupała herbatniki zostawione przez dziewczynki na stole. Prawie dostałam zawału, byłam gotowa chronić moje dzieci przed napaścią myszy. Chyba już wiem co czuł zły król Popiel przed śmiercią. Na nic się zdały słowa Pawła, że to tylko mała polna myszka, że mam iść spać, że ona tylko skończy ciastko i sobie pójdzie. Tej nocy już nie spałam!
Mieliśmy też okazję zobaczyć na własne oczy tzw Kumoterki – wydarzenie, dla której warto pojechać do Zakopanego z Gdańska chociażby na jeden dzień. Kumoterki to całodzienna impreza, na świeżym powietrzu. Zaczyna się od pokazu sań w różnych rejonów Podhala. Było ich kilkadziesiąt! Odświętnie przyozdobione sanie i konie, wystrojeni górale i góralki. Wśród nich dwaj najmłodsi synowie naszej gospodyni. Ci nastoletni chłopcy sami szykowali swoje sanie i rumaki. Pomagał im dziadek udzielając rad i całą noc polerując ozdoby. Jak dla nas, to oni wygrali konkurs na najpiękniejsze sanie! A dla Marysi, na pewno to oni byli najprzystojniejszymi góralami, tak za nimi wzdychała!
zakopane10Po pokazie, na wcześniej przygotowanym torze, rozpoczęły się wyścigi w trzech kategoriach:

  1. Kumoterki – czyli sanie ciągnięte przez konia
  2. Ski – jeździec na koniu, a za nim na narciarz
  3. Skiring – sam narciarz za koniem
    IMG_4725

Oprócz tego, że czas przejazdu liczony był elektronicznie, i że czasami do rozstrzygnięcia potrzebna była fotokomórka, a o jakość toru dbał ratrak, to wszystko wyglądało jakby czas zatrzymał się tam wiele lat temu. Ojciec na nartach ciągnięty przez syna, który jechał na swoim koniu. Brat na nartach, a na koniu jadąca na oklep jego siostra w góralskiej koszuli i rozpuszczonych włosach, które w pędzie powiewały jak flaga na maszcie. Starszy Pan, który jadąc na nartach za swoim wierzchowcem osiągał takie prędkości, że ciężko było zrobić mu nierozmazane zdjęcie!
zakopane9My piliśmy grzane wino, a dziewczynki z buziami przyklejonymi do barierek nie mogły oderwać oczu od tego widowiska. Potem z czerwonymi od mrozu policzkami zasnęły na sankach.
Wjechaliśmy też na Gubałówkę, zrobiliśmy obowiązkowe zdjęcie z misiem i pieskami. Mania spytała co to za czarna chmura w dole, nad miastem. To niestety nie była zwykła ciemna chmura, to był smog. Pogodę mieliśmy idealną, zero wiatru.
FullSizeRender_3Niestety to też idealna pogoda dla takiej czarnej chmury. Widok dość przerażający. A jeżeli do tego poczyta się o tym, że Zakopane to jedno z najbardziej zanieczyszczonych miast…świata (wg newsweek z dnia 11.01.2016) to panorama Zakopanego bardziej straszy niż imponuje. Czytać o tym w gazecie lub oglądać w telewizji to co innego niż zobaczyć na żywo. Coś trzeba z tym zrobić, bo jak tak dalej pójdzie to moje wnuki (albo i szybciej), mogą już w ogóle tych widoków nie zobaczyć:(
Mieliśmy niesamowity zimowy wyjazd. Myślę, że nasze dzieci zapamiętają go na długo – to mogą być wspomnienia z feri na całe życie. Czy mimo smogu pojedziemy tam jeszcze? Na pewno tak. Góry są warte tego, żeby o nie dbać jak o własny dom. Chciałabym zabrać kiedyś moje wnuki na wycieczkę w góry i pokazać im to co my teraz widzieliśmy.
IMG_5003

P.S. – Paweł i dziewczynki już się namawiają na wyjazd w góry latem! Mają jakąś tajemnicę/niespodziankę. Ciekawe co oni kombinują 🙂

 

Komentarzy: 1Dodaj komentarz

  • To była zima 1986 ( pamiętam dokładnie, bo połamałam się na nartach i wracałam z nogą w gipsie ). Pawełek przemarzł podczas kuligu do Doliny Chochołowskiej. Gazda kurował go herbatą z prądem, a Pani Bronia nakazała siedzieć w wielkiej misce z naparem z siana… a to siano pachniało krokusami i majem i gazdową łąką spod Gubałówki… i właśnie za to kochamy Zakopane!

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone