Triathlon: Początki TriTaty

IMG_9666

Moje najwierniejsze kibicki – Marysia już w brzuchu. 🙂

Jutro jadę na pierwszy w mojej trzyletniej triathlonowej karierze obóz treningowy! Dwa treningi dziennie pod okiem trenerów z Labo Sport Polska + wykłady. Całość odbędzie się w Kątach Rybackich… jestem znad morza, ale jeszcze nigdy nie byłem w Kątach! Od dwóch miesięcy regularnie trenuję (w lipcu 2015 zamierzam zmierzyć się we Frankfurcie z dystansem Iron Man) i mam nadzieję, że jestem gotowy na taką tygodniową dawkę obciążeń.
Zaplanowane są po dwa treningi dziennie: pływanie + rower lub bieg. Łącznie pewnie ok. trzy, cztery godziny dziennie. Zabieram szosę (przysłowiową kolarzówkę), Garmina, sprzęt do pływania – gadżetów mam sporo, a zabrać należałoby jeszcze więcej. Wyścig zbrojeń w Triathlonie się nie kończy.
Początki jednak były zupełnie inne. Nie miałem ani szosy, ani Garmina. Jeszcze kilka lat temu, “być fit” w moim wydaniu oznaczało wycisnąć jak najwięcej żelastwa na siłowni. Szło całkiem niezłe do czasu kiedy zerwałem Achillesa, a lekarze i fizjoterapeuci jak jeden powiedzieli, że muszę ćwiczyć również nogi, bo jak widać ścięgna nie wytrzymują. Już nie mogłem mówić, że nogi i brzuch zrobi się w domu. 🙂 Do tego doszła sugestia dotycząca masy ciała…ważyłem wtedy “stówkę”.

IMG_9536

Z silnym postanowieniem zrzucenia kilku(nastu) kilogramów zacząłem biegać (a może bardziej truchtać!). Decyzja o starcie w Tri zapadła spontanicznie… po obejrzeniu filmiku Hoyt Team na youtube. Znalazłem zawody na najkrótszym jakim mogłem znaleźć dystansie – sprint w Suszu. 750m pływania, 20km na rowerze i 5km biegu.

Teraz trzeba było się zastanowić jak trenować i na czym te zawody ukończyć.
Pływanie – pianka czy kąpielówki… – kąpielówki.
Rower – szosa, pedały SPD, torebki na żele, aerodynamiczny bidon, czy stary dobry MTB i żelki przyklejone do ramy taśmą klejącą… – MTB i taśma!
Bieg – strój Tri + zegarek z GPS i pomiarem tętna, czy zwykła koszulka z drifitu i wysłużony zegarek ze stoperem… – to drugie oczywiście!
Z takim właśnie “zestawem minimum” razem z kilkoma przyjaciółmi stawiliśmy się na linii startu. Było wesoło! W wodzie wyprzedziło mnie jakieś 120 ze 140 osób, pozostałe 20 wyprzedziło mnie na rowerze i biegu… no, aż tak źle nie było, ale na mecie stawiłem się w ścisłej końcówce. 🙂 ALE UKOŃCZYŁEM! I mimo tego, że byłem potwornie zmęczony i poobijany (na rowerze zaliczyłem glebę – jedyne co pamiętam, to jak jakiś mały chłopczyk-kibic krzyczy do drugiego: “Krzychu! Zobacz! Ale się wyp……lil!”), wiedziałem, że to dopiero początek!

IMG_9643

Czy Triathlon jest drogi? Może taki być, ale nie musi. Na początek w zupełności wystarczy to co mamy w domu, albo możemy pożyczyć. Jeżeli się spodoba – “dozbrajać” można się przez kilka sezonów…a potem przyjdzie czas na dystans Iron Man.

P.S. Ostrzegam, to uzależnia.
P.S. 2. Tunia sama znalazła i zaproponowała mi ten wyjazd! Opłacało się zarazić żonę triathlonem.

komentarze 4Dodaj komentarz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone