Sztuka bycia optymistą

Postrzeganie siebie jako człowieka szczęśliwego (optymista!), a bycie nim rzeczywiście, to na co dzień dwie różne rzeczy. A kiedy się zdarzy, że optymistka poślubi optymistę, to żyć nie umierać!
Nie jest to jednak takie czarno-białe. Bo życie nie jest. Pewnym jest, że warto się starać. Ale czy można się tego nauczyć? Czy można myśleć: ,,będzie dobrze” zamiast ,,co teraz”?

Myślę, że sztuka bycia optymistą ,,w duchu” to wyższy stopień wtajemniczenia. To umiejętność cieszenia się z drobiazgów, doceniania każdej chwili, zadowolenia z tu i teraz. To wielki dar. Taka sztuka dobrego życia. Oczywiście optymista ma też lęki – przed lotem samolotem, przed brutalnością świata. Szczególnie, kiedy nie jest sam, ale patrzy na swoje, rosnące i wkraczające w ten świat dzieci. Co może jeszcze się wydarzyć? Pyta optymista sam siebie, gasząc telewizor po usłyszeniu wiadomości o kolejnym zamachu w miejscu, które zna, gdzie chodził, gdzie chciał zabrać dzieci… Wtedy optymista pozwala myślom odpłynąć jak ciemnej chmurze na niebie i czeka aż wyjdzie słońce.

Każdą rzecz można widzieć różnie. Optymista widzi jej jasne strony, a kolory pesymisty są ciemne, burzowe. Optymista nie ma problemu z dostrzeganiem piękna świata i życzliwości ludzi. Bo nawet jeżeli w ciągu dnia zdarzy się jedna przykra rzecz, to nie znaczy, że reszta dnia ma się wokół tego koncentrować. Stara się zatem nie poświęcać myśleniu o tym dłużej niż jedną chwilę. Szybko koncentruje się na czymś pozytywnym. Takie jest prawo jego wyboru. Prawo skupienia myśli na kolorze różowym.
Yes! yes! yes! dla optymistów.
Parę miesięcy temu wpadł mi w rękę quiz pt.: ,,czy jesteś szczęśliwy”? Wcale się nie zdziwiłam, że wyszło mi, że absolutnie tak. Sama to czuję i wiem. Mam wszystko, co mieści się w mojej definicji szczęścia. Mam swoje miejsce na ziemi, otaczają mnie ludzie, których kocham. Lubię wieczory w moim ogrodzie z lampką wina. Wierzę w dobroć. Tak, jestem optymistką. Pewnie pomaga mi to, że nie oglądam telewizji, nie czytam codziennie wiadomości i nie pozwalam, żeby świat mnie przerażał. Nie chcę się bać.

Zaakceptowałam to, że są rzeczy, na które nie mam wpływu. I postanowiłam zająć się tym, na co mam. I tak zachwycam się od paru lat moją ,,lokalnością”, tym naszym Gdańskiem – tak, abym poczuła swoją przynależność do tego właśnie miejsca. I odkryłam ważność tego malutkiego skrawka na mapie. Na mojej mapie.

Myślałam o tym, co mi pomaga w byciu optymistką, co i Wam może się przydać. Spróbujcie!

  1. Szukaj jasnej strony w negatywnych zdarzeniach. Nie pytaj się nigdy samej siebie: jak mogło do tego dojść? Nie torturuj się obwinianiem siebie. Za to pomyśl, jakie są drogi wyjścia z tego? Bo te drogi zawsze są.
  2. Twoje życie i Twój świat to Twoje otoczenie. To ludzie, którzy mogą podać Ci dłoń, pomóc zdobyć szczyt, ale też mogą Cię pociągnąć w dół. Zanim wykonasz telefon do „przyjaciela”, pomyśl. Jeżeli ta rozmowa na pewno będzie negatywna, to może lepiej popatrzeć w okno.
  3. Zwolnij. Tak się składa, że to jest akapit dla mnie. Ile się naczytałam o slow life, hygge, o mindfulness, ale cały czas tego się uczę. Raz lepiej, raz gorzej. Bo wiem, że szybciej znaczy dla mnie stres. A stres zabiera mi siłę. Ale jak udaje mi się zwolnić, zatrzymać, przymknąć oczy to świat też zwalnia. I pięknieje.
  4. Nie musisz brać butli z gazem, żeby zdobyć ,,swoją górę”. Czasami łatwo zgubić perspektywę. Wtedy nawet niewielkie przeszkody na drodze wyglądają jak Wielki Mur. Zatrzymaj się. Oddychaj. Otwórz oczy. Widzisz? To tylko strach. Dasz radę przeskoczyć!
  5. Znajdź coś nowego w życiu. To działa jak szczepionka. Zacznij przygodę z triatlonem (działa!) Uszyj sobie torbę (nie próbowałam), zaplanuj ciekawy wyjazd (może z nami w październiku?). Jednym słowem: rusz się z miejsca. Uszczypnij się, klepnij w głowę. Już czas. Go!
  6. Znajdź kogoś, komu możesz pomóc. To zawsze pomaga. To zawsze do Ciebie wraca.
  7. Przytul kogoś. A jak nie masz do kogo, zafunduj sobie masaż. Albo po prostu uśmiechnij się.
  8. Biegaj, pływaj, jeździj na rowerze, ruszaj się – to oczyszcza Twój mózg. Jak wrócisz po treningu do domu, będziesz wszystko widział inaczej. Serio, jak się zasapiesz, jak Cię zabolą mięśnie, a pot zaleje Ci twarz, to wszystko nabierze innych kształtów. Bolące mięśnie mają kojący wpływ na Twój mózg. Z perspektywy przebiegniętych paru kilometrów problem wygląda na mniejszy. W ostateczności kilka głębokich oddechów. One też potrafią przegonić (u mnie przeganiają) burzowe chmury w naszej głowie.
  9. To jest Twój wybór. Dokonujesz go rano po otwarciu oczu. Jaki będzie mój dzisiejszy dzień? Super! Decydujesz. I z uśmiechem na twarzy przeciągasz się. Chociażby nie wiem co – walcz, żeby Twój dzień był taki, jak wtedy, kiedy wieczorem będziesz zamykać oczy. Poszukuj trochę, zacznij zachowywać się jak optymista, bo nie ma dla tego lepszej alternatywy. Pesymiści nie potrafią nic osiągnąć. Stoją w miejscu. A Ty masz iść do przodu. I otwórz oczy. To jest Twoje miejsce.
  10. Każdy z nas ma takie miejsce na Ziemi. I zawsze jest coś dobrego co można tam zrobić coś dla kogoś. Może nie od razu dla ludzkości, ale dla ludzi, którzy żyją obok. Dlatego wyłączajcie telewizory i chodźcie z nami pobiegać. A jak nie mieszkacie w Gdańsku, to oderwijcie wzrok od telewizora i idźcie na spacer. Popatrzcie dookoła. Świat jest piękny. Życie jest piękne.

Be optimistic. Spójrz w niebo! Pada? Ale popatrz. Już wychodzi tęcza! 

Komentarzy: 1Dodaj komentarz

  • Widzialam dzis w TVP 2 reportaz o Tobie, o sytuacji w ktora sie znalazlas i wygralas drugie zycie. Piekne…brak zmyslu smaku i wechu to pikus przy tym ile moglas stracic…szczescie wielkie ze nadal Jestes … ciepla Mama, corka, zona, przyjaciolka, piekna Kobieta. Zycze Ci wszystkiego co najlepsze a przede wszystkim zdrowia!! Twoj optymizm to kolejny bodziec dla mnie by moc poradzic sobie z tym co mnie trapi…. Pozdrwiam Cie serdecznie

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone