TriMamy przewodnik po Dublinie

Kto mnie zna, ten wie, że  KOCHAM IRLANDIĘ.

Pisałam o tym przy każdej nadarzającej się okazji więc zrozumiałe, że tym bardziej dzisiaj muszę bo Dziś jest Dzień Świętego Patryka. Ale to nie tylko ten jeden powód, że dzisiejszy post poświęcam mojej Zielonej Wyspie. Jest jeszcze inny- za miesiąc jedziemy całą rodziną na kilka dni do Dublina! Hura! Hura! Już nie mogę się doczekać. Dziewczynki już były, a Adaś po raz pierwszy tam wyląduje. Chciałbym pokazać dziewczynom tyle miejsc, które tak dobrze znam a z drugiej marzę o tym, żeby wyskoczyć z Pawłem wieczorem do pubu na taki „powrót do przeszłości”. Ja, mama karmiąca oczywiście na bezalkoholowego Guinnessa 🙂 A w tym czasie babcia, która od 11 lat tam mieszka – będzie opowiadała dzieciom irlandzkie legendy :)).

 Jak to wszystko zebrałam to wyszedł mi z tego całkiem spory przewodnik.

TriMamy przewodnik po Dublinie.

Po pierwsze Dublin to nie jest duże miasto więc większość z tych miejsc da się zwiedzić pieszo. Choć zawsze warto przejechać się na górnym piętrze czerwonego autobusu. Koniecznie przy przedniej szybie!

Co musisz zwiedzić:

Ulicę Temple Bar po to, żeby oczywiście zobaczyć najsłynniejszy czerwony pub i zrobić sobie przed nim zdjęcie. Jest tam zawsze mega dużo ludzi. Nie lubisz tłumów – idź dalej. Dublin ma 666 licencjonowanych pubów, co oznacza, że co kilka kroków możesz znaleźć następny i następny z muzyką na żywo J Każdy z pubów jest inny, ma duszę.

Fabrykę Guinnessa
Dziennie produkuje się tam 3 miliony pintów Guinnessa (jeden pint to 568,26 ml). I przysięgam to najbardziej miękkie, aksamitne piwo, jakie kiedykolwiek piłam. I smakuje najlepiej właśnie tam. Każdy kto wypił w fabryce to potwierdzi. Oprócz samego sposobu produkcji piwa, można poznać bardzo ciekawe historie związane z Guinnessem.

Trinity College – Uniwersytet Świętej Trójcy. Założony w 1592 roku. Duma Irlandczyków. Warto wejść na dziedziniec, popatrzeć na studentów. To wybrańcy. Niełatwo się tam dostać na studia.Koniecznie musicie zobaczyć starą bibliotekę, to takie miejsce, które zapada głęboko w pamięć. Od końca XVII wieku jest tu na stałe przechowywany manuskrypt Book of Kells.

Pomnik Molly. Posłuchajcie piosenki The Dubliners  Molly Malone. To chyba najczęściej śpiewana piosenka w pubie. Sama znam jej refren. Molly Malone handlowała rybami w dzień a w nocy też …sprzedawała – tylko co innego. Jak zobaczycie jej pomnik to będziecie wiedzieć, dlaczego jest popularna… (wiadomo powszechnie, że jeżeli położysz dłoń na jej piersi przyniesie ci to szczęście. I wiecie co? To działa! :)).

Dublińskie mosty
Najlepiej pospacerować tam rano i wieczorem. Rzeka Liffey jest cudnie oświetlona. Jak spadnie poziom wody to na dnie można zobaczyć opony, jakieś koło od roweru…  Przejdź na drugą stronę rzeki mostem O’ Connell. To chyba jedyny most w Europie, który ma taką sama długość i szerokość .
A potem zobacz most Ha’Penny Bridge (most pół pensa – tyle trzeba było zapłacić kiedyś za przejście na druga stronę). Bardzo urokliwy mostek. W jego pobliżu znajdują się ulice sklepowe 🙂
I najbardziej nowoczesny most –Samuel Beckett Bridge – wyglądający ja harfa. Podświetlony w nocy wygląda niesamowicie.

Klimainham Gaol– to jest stare więzienie, w którym przetrzymywano i stracono walczących o wolność Irlandii. Trzeba je zobaczyć, żeby chociaż spróbować poznać historię walki o wolność Irlandczyków .

St Stephen’s Green Park
Pracując w Dublinie dzień w dzień przechodziłam przez ten park. Obok kaczek i łabędzi pływających po stawie. To też miejsce z duszą. Nadające się na romantyczny spacer. Ale i rodzinny piknik – pewnie teraz to prawdopodobna opcja dla nasJ. Nawet w deszczu.
A propos deszczu – pamiętam lato w 2007 roku – lało non stop przez 49 dni!!!

Ale mój ulubiony park w Dublinie to Phoenix Park.
A w nim biegacze, jeziorko, stada danieli. Wspaniała przyroda. Od jednej bramy do drugiej jest 5 km .Tu znajduje się ZOO.

Howthjeżeli tam pojedziesz (a to tylko pół godziny jazdy pociągiem DART-em,czyli podmiejską kolejką) to zobaczysz małe rybackie miasteczko .Przejdź się chociaż chwilę ścieżką nad morzem, popatrz na widoki a zrozumiesz co to znaczy irlandzki klif. Zjedz tam fish and chips. Z budki. O rany! pamiętam ten smak rozpływającej się w ustach ryby i chrupiących frytek.

Jest jeszcze i smutne miejsce, do którego też wracam, kiedy mogę. To cmentarz w Glasnevin.

To miejsce pochowku ponad miliona zmarłych. Ten cmentarz wygląda zupełnie inaczej niż jakikolwiek cmentarz w Polsce. Nie ma zniczy czy świeżych kwiatów. Za to są maskotki, wiatraczki, baloniki w miejscu gdzie pochowane są dzieci. Niektóre z nich leżą razem. Mają wspólne ogródki . Wychodząc stamtąd zawsze długo mam przed oczyma ten obraz.

No i ostatnia rzecz o której muszę napisać to sklepy i sklepiki 🙂 Zapamiętajcie dwa magiczne słowa Henry i Grafton. Tak się nazywają ulice bez przemierzenia których nie wyobrażam sobie wyjazdu do Dublina 🙂 Dubliński shopping jest dla mnie szczególnie uzależniający!

Na koniec pytanie. Kiedy jechać? Nie ma to żadnego znaczenia. Jest duża szansa, że będzie padać. Ale za chwilę może być cudowne słońce. Pamiętam jak kiedyś rozmawiałam z Irlandczykiem, że w Polsce jest super bo mamy cztery pory roku. A on z dumą powiedział – a my możemy mieć cztery pory roku w ciągu jednego dnia. I to jest tez prawda .

P.S.1 Jak wrócimy to napiszę co dokładnie udało nam się zobaczyć!

P.S.2 Sláinte – na zdrowie.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone